A jednak wielu uważa ten film za najgorsze dzieło tego reżysera. Według mnie jest to rewelacyjny film, takie znaki rozpoznawcze QT w jednej produkcji. Mamy długie dialogi o niczym, długie ujęcia, przemoc zaserwowaną w najlepszym wydaniu, typową muzykę dla jego filmów, stopy (bardzo dużo stóp) i oczywiście samego Quentina w epizodycznej roli. Dodano jeszcze pościgi w klasycznych muscle carach i wyszło naprawdę bajecznie.
Końcówka mi tylko nie podpasowała. Kaskader Mike niby zasłużył sobie za to, co robił przez cały film, ale polubiłem jego postać. Miał gadane, a jego reakcja jak oberwał kulkę była bezcenna. Przynajmniej scena, w której zginął została nakręcona tak, że samo patrzenie na obijanie jego buźki było zabawne i gdyby którakolwiek inna postać tak zginęła byłbym usatysfakcjonowany.